Trzy miesiące temu odeszła do Domu Pana św. Zosia Giemzik z Domowego Kościoła z rejonu Lubin. Zebrane wspomnienia publikujemy poniżej.
“Są ludzie wyjątkowi, tacy, którzy z miejsca przyciągają swoją osobą. Bije od nich ciepło, miłość i dobro. Wtedy wiadomo, że są wspaniali, wybrani”.
Taką waśnie osobą była śp. Zosia Giemzik, ukochana żona Miecia, wspaniała mama Dawida, Marka i ks. Marcina, cudowna babcia Igora.
We wspomnienie Ofiarowania NMP, 21.11.2024 r., w czwartek o godz. 16.20 w szpitalu w Lubinie odeszła do Pana śp. Zofia Giemzik. Chorowała od sześciu lat na chorobę nowotworową z przerzutami. Rozpoznano ją przed prymicjami najmłodszego syna – Ks. Marcina, który jest salezjaninem, członkiem Towarzystwa Świętego Franciszka Salezego. (Ks. Marcin Giemzik SDB – obecnie posługuje w parafii Wniebowzięcia NMP w Chocianowie, jest opiekunem kręgu Domowego Kościoła i moderatorem rejonowym Domowego Kościoła rejonu Chocianów). Walkę z chorobą i związane z tym cierpienia, Zosia ofiarowała w intencji świętości kapłanów a szczególnie świętości kapłaństwa syna Marcina. Nie skarżyła się. Przyjmowała cierpienie z wielką pokorą i świadomością wagi tej ofiary.
Wśród znajomych, sąsiadów, przyjaciół została zapamiętana, jako osoba o wielkim sercu, troskliwa i kochająca żona, mama i babcia, wspaniała gospodyni. W kontakcie z Zosią nie czuło się żadnego skrępowania, miało się wrażenie, że nikt poza tobą teraz nie jest dla niej ważny. Słuchała całą sobą. Młodzi członkowie wspólnoty podkreślali jej niezwykły dar otwartości. Pomimo różnicy wieku, w kontakcie z Zosią nie odczuwało się dystansu pokoleniowego. Zawsze pogodna i “młoda duchem”. Mawiała, że nie ma w życiu przypadków, a każda spotkana osoba i sytuacja, wszytko to, co nas spotyka, to nasza drabina do nieba. Było w tym wiele miłości i pokory.
Wraz z mężem Mieciem, włączali się w życie swojej parafii i podejmowali posługi w Domowym Kościele, jako para animatorska kręgu, para rejonowa, para pilotująca kręgi, kandydowali na parę diecezjalną. Ich zaangażowanie, a przede wszystkim świadectwo wiary i miłości małżeńskiej oraz gotowość do posługiwania innym, były wyznacznikiem Bożej obecności w ich życiu. Liczne rozmowy w ich domu z kobietami na temat roli żony i matki a także zwykłe życiowe porady, np. kulinarne, pozwoliły wielu z nich pięknie przeżywać swoje powołanie.
Mimo odmiennych charakterów Zosia z Mieciem dobrze się rozumieli, wsparci wstawiennictwem Świętej Rodziny z Nazaretu. Już na początku małżeństwa zawierzyli się Matce Najświętszej i świętemu Józefowi, a niedługo po tym wstąpili do wspólnoty Domowego Kościoła, która stała się ich drugą rodziną. Na tej drodze wzrastali ku Bogu i ku sobie. Wzajemna miłość pozwoliła im przeżyć w zgodzie i szacunku 43 lata, a odmienność charakterów konsekwentnie “szlifowali” dzięki praktykowaniu reguły życia i pozostałych zobowiązań. Podążanie drogą Domowego Kościoła pogłębiało ich wzajemną miłość i umacniało jedność małżeńską. Byli zawsze w siebie wpatrzeni, zasłuchani, co drugie mówi, jaki ma pomysł i plan. Byli dla siebie wielką pomocą i wsparciem. Mieciu w pracy zawodowej czy na działce starał się o produkty do życia i środki materialne, Zosia w domu przy dzieciach i obowiązkach codziennych. Zawsze zgodni, wspierający się, jak w sprawnym zegarku.
Pan Bóg był w życiu Zosi zawsze najważniejszy, zawsze na pierwszym miejscu. Jej wielką zaletą była troska o piękno Kościoła. Każdą czwartkową Eucharystię ofiarowywała za Ojca świętego, biskupów, kapłanów, misjonarzy, siostry zakonne i cały Kościół święty. Codziennie modliła się za potrzebujących.
Świadectwem szczególnej bliskości z Bogiem i prawdziwej relacji jedności małżeńskiej był ostatni okres życia Zosi, kiedy to cierpienie było niewyobrażalne i dotykało nie tylko Zosię, ale i Miecia. Nie tylko w tym trudnym czasie Giemzikowie mogli liczyć na wsparcie ze strony wspólnoty DK. W każdej sprawie znalazły się pomocne osoby. Na początku małżeństwa, gdy oboje byli silni i sprawni a obowiązków przybywało, bo pojawiały się kolejne dzieci, i wtedy, gdy Zosia słabła, i gdy odchodziła, wspólnota im towarzyszyła pomocą materialną, dobrym słowem i gorliwą modlitwą. Tak jest i teraz, gdy Mieciu musi na nowo poukładać sobie sprawy domowe, z pomocą przychodzi wspólnota.
Na uroczystej mszy świętej pogrzebowej kościół wypełnił się po brzegi. Pożegnać śp. Zosię przybyło wielu kapłanów diecezjalnych i zakonnych – współbraci ks. Marcina, jego przełożonych i wychowawców (w samym prezbiterium było 11 kapłanów, a całą boczną nawę kościoła wypełnili inni celebransi) oraz bardzo wielu świeckich. Procesja komunijna osób, które dar Eucharystii ofiarowały za duszę śp. Zosi, zdawała się nie mieć końca. Pożegnalne spotkanie po pochówku było okazją do wyrażenia Panu Bogu wdzięczności za dar życia śp. Zosi wobec jej męża Miecia i synów, którzy wielu z żałobników widzieli pierwszy raz w życiu a mogli usłyszeć od nich, jak wiele dobra jej zawdzięczają.
Zosię zapamiętamy, jako osobę o otwartym sercu. Słuchającą, zaangażowaną w życie innych, gotową służyć każdej osobie potrzebującej wysłuchania i pomocy. Zapamiętamy, jako troskliwą żonę, mamę i babcię, wspaniałą gospodynię i wrażliwą kobietę, gościnną i skromną, pełną pokory a przy tym rozmodloną i radosną osobę.
Zosiu, życzymy radości w Domu Pana i o to się modlimy.
W imieniu diecezjalnej wspólnoty Domowego Kościoła – Jola i Jarek Bochyńscy, Domowy Kościół rejon Jelenia Góra.
- Przez JB
- Diecezjalne, Lubin